Prime Time (2021) Recenzja

Facet, stój oraz zakładnicy wciągnięci w zgodę miejsca, czasu i akcji. Jeśli sądzicie, że tę formułę dawno już wyczerpano, stęknijcie raz i właściwie i lamenty bądźmy za sobą. Pokazywany na zjazdu w Sundance i transportowany przez Netfliksa pełnometrażowy debiut Jakuba Piątka bez taryfy ulgowej rozpycha się między klasykami "zakładniczego" kina. Oraz domaga się więcej; jedna gatunkowa przegródka to dla "Prime Time" szczęśliwie zbyt kilkoro.

image

Dwudziestokilkuletni Sebastian potrafi ustrzelić chwilę. W noc wieńczącą rok ’99 w narzekającym na wszą Polskę studiu telewizyjnym panuje chaos; gdy jedni wychodzą na taneczny parkiet, inni muszą działać. Chłopak gładko przemyka a przed kamery, żeby z stoją w rąk oraz ochroniarzem na muszce zażądać od wydawczyni występu na żywo. W przeciągu kilku godzin biforkowy rozgardiasz zmieni się w miejsce psychologicznej walki. Wartością jest dominacja oraz związanie, a pewnie również czyjeś życie. Terrorystę, dwoje zakładników oraz kolejnych negocjatorów połączy start w spektaklu nawarstwiających się omyłek oraz chorób. A spektakl to wyśmienity. https://filmyzlektorem.pl/strona-z-filmami.html

image

Bartosz Bielenia daje występ migoczący od emocji. On istnieje aktorskim kuglarzem, i ja jego marionetką: kibicuję jego budów, jednak nawet jej nie lubię; współczuję jej, jednak tak niewiele o niej rozumiem; boję się o nią, natomiast jej przyczyny pozostają dla mnie tajemnicą. Gwiazda "Bożego ciała" jako kolejny w poprzednich latach gość ze społecznego marginesu buntownik niepokoi recenzentów niczym "zawarte w klatce zwierzę". Dzikość Bielenia może jednak związać z magnetyzmem kota ze "Shreka". Co w obecnym wszystkim zaskakuje najbardziej, to równoczesna umiejętność przekonania nas, że Sebastian jest zwyklakiem, obok którego odbyli obojętnie.

Drugi plan godnie Bieleni wtóruje. Podczas gdy cicha kreacja ochroniarza w przygotowaniu Andrzeja Kłaka niespodziewanie przychodzi do fabuły bromance’owe skojarzenia, w starej prezenterce organizowanej przez Magdalenę Popławską panika konkuruje z godnością również poznaniem. Z zmian Monika Frajczyk i Cezary Kosiński jako negocjatorzy drgnieniem ręce lub wstrzymaniem oddechu rozmawiają o swoich bohaterach wystarczająco, aby dialog okazał się zbędny.

Scenopisarski duet Jakub Piątek-Łukasz Czapski świadomie bazuje na psychologii niedomówień. Pod koniec milenium – nieważne jak tworzonego – coś wisi w powietrzu, chociaż nie bardzo wiadomo co. Z jednej strony transformacyjna szczęśliwość upada, przychodzi rozczarowanie, a wraz z nim gniew. Owe społeczne nastroje dają w filmie obficie wyszperane telewizyjne archiwalia. Przez ekrany przewijają się protestujące grupy zawodowe, na trasach słychać okrzyki "Konstytucja!", "Raz sierpem, raz młotem…", Korwin krzyczy, Kwaśniewski składa noworoczne życzenia, gdzie indziej władzę przejmuje zaś Putin. Spojrzenie w perspektywa niby daje okazję na następny początek, lecz wywołuje równie wiele obaw. Pluskwa milenijna to najmłodsza z nich. Gdy młodzi nie patrzą w regionu perspektyw, a nierówności są coraz dużo charakterystyczne, samochodowa loteria audiotele brzmi jak gorzki żart. Takiej optyce najdalej to do nostalgii – w "Prime Time" świat sprzed smartfonozy ujawnia zresztą zaskakująco wiele analogii do współczesności. Sebastian jest chociaż drinkom z pominiętych, którzy w rosnącej desperacji próbują jakimś rodzajem dotrzeć do głosu. Nawet gdyby w poszukiwaniach bezpośredniego źródła jego gniewu twórcy zajmują się z nami w bazia i myszkę, konstrukcja ludzkiej tykającej informacji jest nam dużo dobra znana.

By nie odnieśli mylnego wrażenia! Publicystyczne tony służą najpierw i przede każdym gatunkowemu widowisku. Bomba tyka, napięcie rośnie, a odliczanie do przodu Kolejnego Roku wyznacza staranną konstrukcję narracji. W zamkniętej lokacji studia TV każdy rekwizyt i metr kwadratowy może objawić się katalizatorem akcji albo kluczowym ogranicznikiem percepcji bohaterów. Piątek przechodzi na swoją właściwość ograniczenia: przedstawia się świetnym wyczuciem przestrzeni oraz poczuciem rytmu, jest spójny w środkach natomiast nie komplikuje tego, czego przeszkadzać nie wypada. Zna miarę gatunku, w ramach którego się porusza. Widać, że zjadł zęby na "Pieskich popołudniach", "Sieci" czy "Planie doskonałym", również nie istnieje aktualnym klasykom niewolniczo poddany. Jego – luźno inspirowana serią prawdziwych najść na przygotowania telewizyjne – filmowa fabryka emocji miewa komediowe momenty, bywa thrillerem, mockumentem i psychodramą, wreszcie niejednoznacznym artykułem na fakt mediów, w jakim najczarniejszą grozę wzbudza coś całkiem nowego. Choć reżyser wspomina o końcu lat 90., nie gubi związku z Naszą AD 2021. Wie te, że czasem tak jest przekonać hamulec oraz zostać nas z ciekawym znakiem zapytania.